Nie od dziś wiadomo, że oficjalne normy zużycia paliwa nie są realistycznym odzwierciedleniem wyników jakie możemy uzyskać w normalnej jeździe samochodem, ale w ostatnich latach wraz z coraz większą liczbą rozwiązań technicznych mających na celu uczynić samochody oszczędniejszymi, różnice te wydają się coraz większe.
Dobrym przykładem jest coraz powszechniej stosowany system stop-start, który doskonale sprawdza się w warunkach laboratoryjnych podczas testu przeprowadzanego według ściśle określonych, powtarzalnych warunków, ale jego dobroczynny wpływ na obniżenie zużycia paliwa na co dzień nie jest już tak bezdyskusyjny.
Jeszcze ciekawiej wygląda sytuacja samochodów z napędem hybrydowym. Auta, w których silnik spalinowy jest wspomagany przez silnik elektryczny zasilany akumulatorami jest szczególnie dobrze traktowany przez przyjętą procedurę testową. Problem polega na tym, że próba jest przeprowadzana z w pełni naładowanymi akumulatorami i nie jest brany pod uwagę ubytek energii elektrycznej, co powoduje, że wynik jest nadmiernie optymistyczny.
Nie oznacza to, że technologia hybrydowa nie przynosi realnych korzyści, ale trzeba brać pod uwagę to, że oficjalne dane o spalaniu są zawsze przeszacowane oraz to, że aby technologia hybrydowa mogła pokazać się z najlepszej strony, potrzebna jest odpowiednia technika jazdy oraz właściwe warunki. Hybrydy zazwyczaj wypadają bardzo dobrze w warunkach jazdy miejskiej w dużym ruchu, ale szybka jazda po autostradzie może przynieść bardzo rozczarowujące efekty.
Trzeba jednak przyznać, że nie można oczekiwać od przeciętnego konsumenta, by odznaczał się pogłębioną wiedzą o działaniu technologii hybrydowej i jeśli producenci samochodów reklamują się posługując się oficjalnymi danymi o spalaniu, powinni być gotowi na to, że podawane przez nich liczby będą weryfikowane.
Takim tropem rozumowania musiała podążać pewna właścicielka Hondy Civic Hybrid z 2006 roku w Stanach, która pozwała producenta do sądu o wprowadzenie jej w błąd w sprawie zużycia paliwa przez jej samochód. Honda utrzymywała, że jej konkurencyjny wobec Toyoty Prius model spala tylko 4,7 l/100 km, ale Heather Peters twierdziła, że uzyskuje wyniki bliższe 8 litrom na każde 100 km.
Precedensowy proces przed sądem w Los Angeles skupił na sobie sporą uwagę mediów, ale sprawa odbiła się naprawdę głośnym echem, gdy okazało się, że sąd przyznał rację powódce, zasądzając niemal maksymalne możliwe odszkodowanie wynoszące 10 tys. dolarów. Trzeba jednak zaznaczyć, że proces toczył się przed sądem drobnych spraw cywilnych, w którym według obowiązujących przepisów żadna ze stron nie może być reprezentowana przez prawników.
Honda nie zamierza się poddawać i w oficjalnym oświadczeniu dla mediów przedstawiciele firmy zapowiedzieli, że zostanie złożona apelacja i sprawa prawdopodobnie trafi do sądu wyższej instancji. Wprawdzie możliwość wynajęcia przez Hondę sprawnej kancelarii prawnej może znacząco odmienić losy tego procesu, ale w powszechnej świadomości już nastąpił przełom w sprawie nieprawdziwych - zdaniem wielu - danych o zużyciu paliwa, którymi chętnie posługują się producenci.
Bardzo wymowna w tym kontekście jest decyzja Hyundaia, który zdecydował, że w emitowanych podczas zbliżającego się Super Bowl reklamach hybrydowej Sonaty w ogóle nie będzie wzmianki na temat oficjalnego średniego zużycia paliwa. Wprawdzie firma twierdzi, że nie wynika to z krytyki z jaką spotkały się - mocno zawyżone według niektórych - szeroko reklamowane wcześniej dane dotyczące spalania, lecz wiele wskazuje na to, że producent na wszelki wypadek woli nie drażnić potencjalnych klientów.